Nie ma to, jak wracać z zajęć na prawko i dostać w zęby...
Nie preferuję agresywnych zachowań, nawet jeśli działałbym w obronie własnej, kumpel z którym wracałem też raczej nie. Chcąc być miłym i pokazać "jesteś silniejszy, idź sobie w ch*j" nic jednak nie zdziałałem. Po 10 czy 15 minutach tłumaczenia dresikowi, że nie oddamy mu komórki, kasy, oraz że nie chcemy się z nim bić, postanowiłem w końcu lać na niego i iść przed siebie, no tak ja poszedłem ale kumpel został przytrzymany przez agresora. No to co miałem zrobić? Podszedłem, oderwałem ręce tamtego od koszulki mojego kumpla i gdy obejrzałem się z powrotem w stronę atakującego... widziałem tylko pięść jakieś 5cm od mojej twarzy...
Lekki huk, metaliczny posmak krwi w ustach... Spojrzałem na niego z pogardą, tak jakbym chciał powiedzieć "mocniej nie umiesz? Nic mi się nie stało". On chyba zauważył, że nic sobie z tego nie zrobiłem, bo po ciosie od razu odwrócił się i odszedł bez słowa. My także poszliśmy w swoją stronę przez jakiś czas trwając w milczeniu.
Jestem troszkę zły na siebie. Tyle razy w myślach wyobrażałem sobie co bym zrobił w takiej sytuacji... przećwiczyłem sobie dziesiątki zachowań, setki ciosów... Ale jednak chęć postawienia się przyćmił zdrowy rozsądek. Parę razy mówił do nas "Jest Was dwóch, macie szanse, nie wiadomo jak kto się bije". Niby racja, nie wiadomo, ale skoro był taki pewny siebie, to kto wie czy za moment nie wyjąłby z kieszeni noża? Tym bardziej, że mam kontuzjowane kolano, jestem nieco mniej sprawny niż byłbym normalnie, wtedy pewnie bym się starał coś więcej zdziałać, niż tylko biernie przyjmować każde jego słowo, każdy ruch...
Rodzice (szczególnie mama) sądzą, że postąpiłem rozsądnie, nie dałem się ponieść emocjom, ale mnie pozostaje pewnego rodzaju niedosyt, zszargany honor, chęć dowiedzenia się co by było gdyby jednak bym się postawił, może bym wyszedł zwycięsko? Tym bardziej, że miałem kumpla do pomocy... Setki myśli mi przebiegało przez głowę w ciągu tych paru minut, a najczęściej ta jedna... Co on może wyjąć z kieszeni? Tego nigdy nie wiadomo...
Nie jestem typem człowieka, który pozostawia takie rzeczy bez doprowadzenia sprawy do końca, mam to po tacie i jestem z tego dumny. Dlatego zamierzam w najbliższej przyszłości wybrać się w tamte okolice z nieco sprawniejszymi kończynami...
Do usłyszenia wszystkim i miłego, spokojnego i bezpiecznego dnia !